Nad najwęższą częścią jeziora Satint, leżącego pomiędzy Szeszkami i Białągórą, wznosi się wzgórze, a na nim przetrwały jeszcze szczątki starego wału. Ma tam być skarb ukryty. Jeden chłop z poblizkiej wsi Popowa, tuż nad samym jeziorem położonej, dowiedział się, jakim sposobem skarb ten można wydostać, ale zarazem z naciskiem go ostrzegano, żeby się nie śmiał, cokolwiek mu się zdarzy po drodze; inaczej mogłoby go spotkać wielkie nieszczęście. Nasz chłop wydostaje skarb, przenosi go do czółna i płynie sobie wesół do domu, ani dbając o tych wszystkich karzełków, którzy mu z brzegu wyprawiają pocieszne harce, by go pobudzić do śmiechu. Ale, wtym ukazuje się sam djabeł wierzchem na koźle, i nuż wyprawiać rozpaczliwe giesty i ruchy motające, jakie przypisujemy zupełnie niesłusznie towarzyszom cechu krawieckiego. To już było zanadto śmieszne; roześmiał się chłop na całe gardło i — wokamgnieniu czółno się wywróciło, i skarb i jego znalazca poszli na dno[1].
Przy Nowo-Bagienicach nad jeziorem Janowskim pomiędzy Ządzborkiem i Sorkwitami wznosi się wzgórek z wałem, zwany przez lud zameczkiem, albo okopem szwedzkim. Krążą o nim różne podania.
Dwaj rybacy, przechodząc późnym wieczorem mimo zameczka, widzieli żołnierza bez głowy, który dwa razy okrążył wał i potym zniknął nagle.
Niegdyś panny mieszkanki zamku chodziły w Nowy Rok na tańce do karczmy w Staro-Bagienicach; to znów widziano, jak w noc świętojańską dwie panie w białych okryciach wyszły z wewnątrz okopu i kąpały się w jeziorze.
Nie brak tu także i czarowników. Jeden z nich znalazł na górze książkę, w której opisane były dzieje zamku, a zwłaszcza wiadomość o skarbie, jakoby tam zakopanym. Kiedy główny czarownik zapomocą czarów wydostał ciężką, żelazną skrzynię, posprzeczał się ze swoimi wspólnikami o to, kto ma wziąć to, co się w samej skrzyni znajduje, a kto to, co leży w szufladzie.
- ↑ N. Pr. Pr.-Bl. 1865, str. 539. 540.