Kiedy Tatarzy napadli na Prusy (1656, 1657) i zapuścili się w głąb kraju, niszcząc, mordując i paląc po drodze, oszczędzali wszakże najsilniejszych ludzi, którzy im wpadali w ręce ażeby ich uprowadzić za sobą w niewolę. Po zdobyciu Łeka zaprowadzono gromadę pojmanych i powiązanych mężów do poblizkiego lasu, gdzie Tatarzy mieli zamiar wypocząć i przenocować. Nasamprzód wszakże urządzili pijatykę, gorliwie oddając się zrabowanym napojom, aż pijani i wyczerpani pokładli się na ziemi i pogrążyli we śnie głębokim. Z tej okoliczności skorzystały wierne żony jeńców, podkradły się przez zarośla, poprzecinały łyka krępujące mężów i tym sposobem ich uwolniły. Uwolnieni tedy mężowie porąbali pijanych Tatarów ich własnemi mieczami i wrócili z żonami z Tatarskiej góry do Łęka[1].
Był sobie niegdyś książę, który rad byłby się ożenił, ale nie mógł znaleźć księżniczki, którą by sobie podobał. Kiedy tak szukając, podróżuje po kraju, patrzy, aż w lesie stoi chatka. Mieszkała tam stara kobieta z córką swoją. Córka była bardzo piękna, ale nie chciała nic robić, i za karę matka sadzała ją z kądzielą na dachu, gdzie prząść musiała. Książę przyjeżdża a ona właśnie siedzi na dachu; odrazu bardzo mu się podobała. Idzie tedy do chaty i zapytuje starej, czy oddałaby mu swoją córkę za żonę. Przystała na to i rzekła: „Tak, bardzo chętnie“ i pochwaliła jeszcze córkę swoją, że potrafi ze słomy prząść złoto. Zaraz więc wyprawiono wesele, i książę zabiera młodą żonę do zamku. Tu zwołano wszystkie służebnice z kądzielami, i książę żąda od młodej żony swojej, żeby im dała dobry przykład. Siedzi ona taka smutna, bo jakże to będzie, kiedy nie potrafi przecież prząść złota! Kiedy tak siedzi strapiona, wychodzi z pod komina koboldzik, jakby mały człowieczek, i pyta, co jej jest, a ona skarży mu się na swoją biedę. A na to ko-
- ↑ Podanie to było opowiedziane wierszem w Licker Unterhaltungsblatt, 1841, nr 20.