i najukochańszej córki. Zwierz, jakkolwiek wyglądał odrażająco, był w istocie bardzo łaskawy, zaprosił kupca, by odpoczął dni parę w jego chałupie, i przyrzekł mu także dać różę. Kupiec przyjął to wszystko z wdzięcznością, i kiedy po kilku dniach okazał chęć odjazdu do domu, zwierz rzekł: „Masz tu różę, jedź pomyślnie, ale po pewnym czasie (który mu zwierz oznaczył), twoja najmłodsza córka musi być tutaj, inaczej zginiemy ja i wy wszyscy.“ Kupiec musiał mu to przyrzec. Gdy poszedł potym do brzegu, by szukać okazji do odjazdu, zastał tam gotowy już statek, dla niego tylko, jak się zdawało, przeznaczony, i wsiadł nań zaraz. Bardzo prędko i szczęśliwie dostał się do domu, gdzie opowiedział swoje przygody. Ze smutkiem w sercu oświadczył także, czego zwierz zażądał od córki najmłodszej. Wszyscy bardzo się tym zasmucili, tylko najmłodsza córka sama ich pocieszała i rzekła: „Nie trapcie się, lepiej przecież, że ja sama zginę, aniżeli was wszystkich miałoby spotkać to nieszczęście; a może też i mnie nie spotka nic złego.“ Kiedy upłynął czas przez zwierza oznaczony, pożegnała się ze swojemi i udała się na brzeg. Czekał tam na nią ten sam statek, który przywiózł jej ojca, a kapitan wołał na nią: „Niech się panienka śpieszy, bo już czas wielki!“ Po szybkiej i szczęśliwej podróży dostała się do wiadomej chatki. Na brzegu spotkały ją trzy piękne panny czarno ubrane, które jednak wkrótce zniknęły i zostawiły ją samą. Poszła więc sama do chatki, a kiedy weszła do ogrodu i wyszedł naprzeciwko niej zwierz, tak się przestraszyła, że zemdlała. Zwierz bardzo się o nią troszczył, przyniósł wody, by ją przywrócić do życia, co mu się też udało. Przekonywał ją także, żeby go się nie bała, gdyż nic jej się nie stanie i niczego jej brakować nie będzie. Uspokoiła się też w rzeczy samej, a że miała zresztą, czego potrzebowała: dobre jedzenie i picie, porządne odzienie itd., i mogła rozmawiać ze zwierzem, więc powoli uczula się zadowoloną. Jednakże po kilku miesiącach zaczęła tęsknić. Zwierz zauważył to i pocieszał ją, że w domu wszyscy zdrowi i weseli, i dał jej przytym zwierciadło, w którym mogła swoich oglądać[1]. Zobaczyła tam, jak jej wszyscy tańczyli i skakali i byli weseli. Zasmuciło ją to wszakże. „Nie troszczą się wcale o ciebie — powiedziała sobie — i nie
- ↑ Porówn. wyżej zwierciadło czarownicy i cudowne zwierciadło w Grimma Kinder- und Hausmährchen, t. II, str. 448.