Strona:PL Toeppen Max - Wierzenia mazurskie 1894.djvu/180

Ta strona została przepisana.

szonym i doznawał od nich wielkiej przychylności. W jego kraju rodzinnym była wprawdzie wielka radość, z powodu powrotu dwóch synów, ale była także żałoba po zaginionym, i ślepota ojca nie ustąpiła, bo ptak ciągle był smutny i nie wydawał głosu. Tymczasem w zamku zaklętym działy się wielkie rzeczy, bo królewna po odwiedzinach królewicza Ludwika poczęła, i sama piękna, w niespełna rok powiła syna niewypowiedzianej piękności. Przez siedm lat jednakże nie wiedziała, od kogo ma tego syna.
Kiedy razu pewnego synek jej, bawiąc się to tym to owym, wziął drugi pręt i zaczął tkać go we wszystkie kąty i szpary, naraz wydłubał w sali kartkę królewicza Ludwika i pobiegł z nią do mateczki. Wtedy dopiero dowiedziała się matka, jakim sposobem i kto się do niej zbliżał. Zgromadziła tedy wielkie wojsko i udała się na wyprawę wojenną przeciwko krajowi, skąd był królewicz Ludwik. Oblegszy granice stolicy, wysłała do króla posła z rozkazem, żeby król natychmiast wydał jej tego syna, który porwał z jej zamku ptaka Caesariusa; inaczej spustoszy kraj i pałac królewski. Przestraszony ojciec woła najstarszego syna do siebie i pyta, czy to on porwał ptaka. Kiedy syn odpowiedział, że tak jest w rzeczy samej, prosił go ojciec, żeby jak można najprędzej udał się do nieprzyjacielskiego obozu i przed obliczem potężnej królowej prosił o przebaczenie.
Książę wystroił się jak mógł najpiękniej, dosiadł rumaka i pojechał. Za miastem zobaczył wielki gościniec, prowadzący do królowej, jakby złotem wybity, i nie śmiał jechać tym gościńcem, tylko obok niego. Królowa oczekuje go ze swoim synem, a ten ją pyta, czy to ojciec jego nadjeżdża. „Nie, mój synu, odpowiada: on nie ma odwagi twojego ojca!” Prędko też odprawiono królewicza i znów wysłano z nim posła z nakazem, żeby król przysłał tego syna, który zabrał ptaka, bo ten, który się stawił, nie jest tym, o którego chodzi. Król woła drugiego syna, ale i tego spotyka to samo, co pierwszego. Stroskany ojciec rozkazuje synom odszukać królewicza Ludwika i zbadać.
Synowie, spostrzegszy, że tu nie przelewki, pojechali czymprędzej do morza, żeby zapytać rybaków, i dowiedzieli się, że brat ich żyje jeszcze na wyspie.
Natychmiast popłynęli tani okrętem z rybakami i znaleźli brata. Nie chciał jechać; i mieszkańcy morza i ryby morskie nie chciały go także puścić. Po długich prośbach braci i ryba-