sobie lasem i idzie coraz dalej, a z lasu wyjść nie może; już wyczerpał się zapas chleba, i musiał zbierać sobie jagody, ale to nie wystarczało do zaspokojenia głodu; wreszcie zaczął płakać z głodu i niewygód; wtym spostrzega wdali migocące światełko, wytęża resztki sił i dochodzi do chatki, skąd pochodzi blask światła. Wchodzi tam i pozdrawia, jak to słyszał od innych. Ale tam nikogo nie było oprócz żaby, która mu podziękowała za pozdrowienie i pyta go, czego sobie życzy. „O, odrzecze głupi, bracia moi poszli w świat nauczyć się czegoś i szukać szczęścia; mieli także nadzieję znaleźć sobie bogate narzeczone i obiecali matce przynieść piękne od nich podarki; poszedłem tedy i ja, żeby zobaczyć, czy nie uda się to i mnie także.“ — „Jeżeli chcesz, powiada żaba, to i ty możesz u mnie służyć; będziesz miał dobre życie i lekką robotę; nie żądam od ciebie niczego więcej, tylko żebyś mię zawsze obnosił na poduszce atłasowej.“ Podobało się to głupiemu i myśli sobie: „Dlaczegóżbym nie miał zostać?“ Został więc i obnosił wciąż delikatnie żabę na poduszce i miał zawsze dobre jedzenie i picie. Kiedy tam przebył już dwa lata, stał się milczący i smutny; żaba pyta go: „Głupi Janku, co ci jest?“ — „Co jest? powiada: teraz bracia moi pewno wracają z wędrówki po świecie i przynoszą matce piękne podarki od swoich narzeczonych, a ja nie mam narzeczonej i nie mam nic, nie mogę nawet wrócić do domu.“ — „Na to przecież można znaleźć radę, powiada żaba: idź-no tylko dzisiaj spać spokojnie, a jutro wszystko się znajdzie.“ Usłuchał Janek, a nazajutrz rano daje mu żaba rózgę i mówi: „Idź-no do stajni i uderz rózgą we drzwi trzy razy, a wyskoczy koń piękny, na którego możesz wsiąść i jechać do domu. Ale na granicy ojca musisz zsiąść i iść piechotą.” Dała mu także żaba zawiniątko; miał to być podarek od jego narzeczonej. Głupi Jan wziął rózgę, uderzył nią trzy razy we drzwi od stajni, aż wychodzi stamtąd koń prześliczny i staje przed nim. Wsiadł zaraz na niego, pojechał do domu i nie zapomniał zsiąść na granicy ojca. Patrzy, aż tu i bracia właśnie wracają, pięknie odziani i dumnej postawy. Rodzice bardzo się cieszyli, że synowie ich znowu są w domu. Mądrzy synowie są w porządku: jeden jest czeladnikiem młynarskim, drugi czeladnikiem rzeźniczym, mają także piękne i bogate narzeczone i przynieśli od nieb dla matki piękne podarki. „Kochana matko, rzekł głupi, przyjmij także podarek od mojej narzeczonej.“ Wyśmieli go inni i powiedzieli: „Przyniosłeś tam pewno coś pięknego! I pewno niczego się tam nie
Strona:PL Toeppen Max - Wierzenia mazurskie 1894.djvu/182
Ta strona została przepisana.