złoszczony wykrzyczał ją, żeby stuliła gębę i spała spokojnie. Rano szewc wstaje i zaczyna ją łajać, że się jeszcze wylęga w łóżku. — „Ej, a dratwę robić! — krzyczy — leży sobie do ósmej godziny i pewnie myśli, że ja jej będę dratwę smolił!“ I wypędził ją z łóżka kijem. Szewcowa, która tymczasem spała w zamku, była niemniej zdziwiona przy przebudzeniu: wszystko tu tak cichutko, tylko zegary chodzą; posłanie takie miękkie, że wydaje się jej, jakby bujała w powietrzu; otworzywszy oczy, widzi, że lampa paliła się przez całą noc i wszystko takie piękne w pokoju! Leży tedy sobie cichutko, nie rusza się nawet i znów, zasypia. Rano przychodzi pokojowa cichutko, bez trzewików, w pończochach tylko (bo myśli naturalnie, że to zła królowa leży w łóżku), podchodzi do łóżka i pyta: „Najjaśniejsza pani, jaką suknię mam dzisiaj przynieść?” Szewcowa była w wielkim kłopocie, co ma powiedzieć, bo nic nie wie o sukniach królowej; więc odpowiada, żeby się nie zdradzić: „Przynieś mi tę samą suknię, co wczoraj.“ Ale szewcowa od smolenia dra wy była całkiem czarna na twarzy; służąca, kiedy to spostrzegła, poszedszy po suknię, powiada do innych służących: „No, moje drogie, nasza królowa musiała być dziś w piekle, bo jeszcze smolą powalana; ale to jej pomogło: stała się o wiele łagodniejszą.“ Tymczasem królowa wstaje, ubiera się i obchodzi ze zdumieniem pokoje. Przychodzi także król i mówi do niej lękliwie, jak zazwyczaj: „Dzień dobry!“ Ona odpowiada mu na to powitanie tak uprzejmie, że król mocno jest zdziwiony, i z radości, że się tak zmieniło jej usposobienie, całuje ją, co się już oddawna nie zdarzało. Przychodzi dalej kucharka i pyta: co ma gotować na obiad? Królowa namyśla się i namyśla; ale że jej nic na myśl nie przychodzi — kaszę albo kartofle, tego przecież nie mogłaby powiedzieć — więc wkońcu mówi: „Ugotuj to samo, coś gotowała wczoraj!“ Wszyscy dziwią się i cieszą z łagodności i dobroci królowej. Przychodzi potym do śpiżarni i znajduje tam dużo, dużo potraw, których nie zna, ale kosztuje każdej. Później jadą królestwo na spacer, i król każe zaprząc najpiękniejsze konie do najpiękniejszego powozu. Jadą przez całe miasto i przejeżdżają także koło domu szewca. Wtedy wypada z domu prawdziwa królowa i krzyczy, żeby się zatrzymali, że ona jest królową, żeby król zabrał ją do powozu. A król każe szewcowi zbliżyć się do powozu i powiada mu: „Jeżeli masz żonę warjatkę, nie wypuszczajże jej z pokoju i nie pozwalaj napadać na ludzi, albo oddaj ją do domu warjatów!“ Pojechał do domu
Strona:PL Toeppen Max - Wierzenia mazurskie 1894.djvu/189
Ta strona została przepisana.