i z radości, że żona jego tak się poprawiła, wydał bal wielki. (Z Jerutek).
Był sobie król, który miał siedmiu synów i jedną córkę. Ale synowie wszyscy byli zaczarowani i przemienieni w krowy. Żyli przy ojcu, ale nie jedli trawy ani siana, i bardzo było trudno paść ich, bo uciekali każdemu pastuchowi i dopiero po upływie pewnego czasu sami znowu wracali. Otóż król obwieścił, że kto potrafi dobrze pasać te krowy, i kto potrafi powiedzieć mu, co one jedzą i czym żyją, ten dostanie jego córkę za żonę. A córka ta była bardzo piękna. I był także człowiek, który miał trzech synów dwóch mądrych i jednego głupiego. Przyprowadził on najpierw najstarszego syna do króla i powiada: „Najmiłościwszy królu, mój syn potrafi paść; on będzie pasał krowy, żeby były tłuste, i potrafi powiedzieć, czym one żyją.” Król przyjął go za pastucha, ale zaraz pierwszego dnia, kiedy wypędził krowy na pole, te mu uciekły; kiedy chciał je gonić, stara kobieta, siedząca na rozdrożu, z miską zupy w jednej ręce i z inną jeszcze jakąś potrawą w drugiej, zawołała goi powiada: „Chodź, posil się trochę tym jadłem, a krowy znowu wrócą. Podobało się to bardziej pastuchowi, niż gonić krowy kto wie jak daleko. Przysiadł się tedy do baby i zaczął jeść i gawędzić. Wieczorem krowy rzeczywiście same wróciły, a stara powiada: „Widzisz? miałam słuszność; weź teraz resztki tych potraw, których nie dojadłeś, i powiedz królowi, że tym krowy żyją.” Tak też postąpił pastuch, zabrał z sobą resztki tych potraw, popędził krowy do domu i powiada królowi „Już wiem, czym żyją krowy: oto ich strawa!” i pokazał potrawy, które mu dala stara czarownica. — „Ty nicponiu! odrzecze król: to nieprawda; wszyscy pastusi, których miałem dotychczas, to samo mi nakłamali, ale one tym nie żyją!” — i wypędził go precz. Kiedy ten wrócił do domu, niedobrze wywiązawszy się ze swego zadania, ojciec prowadzi do króla drugiego syna. I temu poszło tak samo, jak pierwszemu: dał się obałamucić czarownicy, i wypędzono go precz. Wtedy trzeci syn powiada: „Pozwólcie mnie pójść!” Ojciec i bracia nie chcieli pozwolić na to, bo myśleli sobie: „Czego myśmy obaj nie potrafili, miałbyś ty zrobić?” Ale on poszedł. Kiedy wygnał krowy na łąkę, uciekły mu także zaraz pierwszego dnia, ale on pobiegł za niemi, i nie dał się zatrzymać