Razu pewnego podczas dżdżystej pory weszła do jednego domu kura; chciano ją wypędzić, ona jednak została, i dano jej spokój. Nakarmiono ją wkońcu i przetrzymauo przez noc. Nazajutrz, na miejscu, gdzie siedziała, leżała kupa zboża; i później także dbała o to, żeby ludzie, u których znalazła przytułek, zawsze mieli w domu zboża podostatkiem. Był to także kołbuk. (Wielbark).
Chobołd przybiera postać małpy. Gdy coś niesie, sypią się z niego iskry; gdy nic nie niesie, jest tylko małym płomykiem. (Jerntki).
Jedna żona kupca w Niborku miała ptaka w rodzaju sowy, który jej dostarczał bogactw; nie skąpiła też ona sobie wydatków. Po śmierci jej sowa miała wylecieć kominem i udać się do jednego z krewnych. Mąż po śmierci jej znalazł kilka tysięcy talarów i wszelkiego rodzaju kosztowności, jak: złote zegarki, łańcuszki, drogie materje itp., o czym nie wiedział przedtym; tym dopiero sposobem stwierdzono, jak się rzecz miała.
Jedna kobieta pod Działdowem miała dużego kota i hodowała go z możliwą troskliwością. Dzięki niemu gospodarstwo, które już było podupadło, widocznie się polepszyło. Gdy kota zabito, wszystko u tej kobiety wróciło do dawnego stanu.
Pewien chłop w Smolnikach wzbogacił się dzięki chobołdowi. Nad wieczorem chobołd wlatywał i wylatywał przez komin jego domu. Gdy powracał do domu, miewał długi ogon, z którego sypały się iskry. Gdy chobołd przychodzi do domu, wtenczas ma jakoby postać ludzką, ale gdy lata, jest rodzajem smoka. Takiemu chobołdowi niejeden zaprzedaje duszę swoją i wchodzi z nim w układy, aby mu czas jakiś służył i przynosił mienie. Gdy jeden człowiek w Smolnikach, który tak postąpił, zmarł nagle, powszechnie utrzymywano, że zabrał go chobołd.
Najbardziej uderzającą jest następująca wiadomość z okolicy Działdowa, za której zupełnie ludowe pochodzenie ręczyć nie mogę. Kołbuk wymaga za swoje usługi, aby mu wyznaczono pokój, który powinien być pomalowany naczarno, albo obity czarną materją. Do tego pokoju nikt nie powinien wchodzić oprócz właściciela domu o północy, ażeby go nakarmić. Kołbuk wszakże wymaga dobrego jedzenia i nie gardzi też winem. Ma on postać człowieczka i jest szklany! Gdy ten, który go posiada, umrze, kołbuk wylatuje kominem i najczęściej udaje się do jednego z krewnych zmarłego.
Skoro chobołd nie jest troskliwie pielęgnowany, porzuca
Strona:PL Toeppen Max - Wierzenia mazurskie 1894.djvu/31
Ta strona została przepisana.