wsi mieszkał człowiek, którego uważano za wilkołka, i wierzono stanowczo, że właśnie on musi siedzieć w wilku. Postanowiono dać mu nauczkę, wpędzono go do karczmy miejscowej, zamknięto drzwi, i następnie, uzbroiwszy się w widły od siana i nawozu, w drągi itp., ludzie weszli do karczmy, by go zabić. Zanim jednak celu dopięto, wilk pokąsał kilka osób, które później poumierały na wodowstręt[1].
Osoby, mające dwa wiry na głowie podejrzewane są o to, że mogą się przemieniać w wilki, wyrządzać szkody wszelkiego rodzaju i nawet ludzi pożerać. (Olsztynek).
W wychodzącym w Lesznie w Poznańskim Przyjacielu Ludu czytamy: Ażeby rozpoznać wilkołka i przekonać się o tym, trzeba wziąć w usta skórkę chleba, i trzymając ją tam niewidocznie, obejść trzy razy dokoła domniemanego wilkołka. Wobec takiej praktyki traci on swoją ludzką postać i przybiera wilczą[2].
Jeżeli niektórzy ludzie muszą się przemieniać w wilkołków, winni są temu rodzice chrzestni, którzy podczas chrztu myśleli o takich rzeczach[3]. (Olsztynek).
Z pomiędzy istot demonicznych, wyobrażanych przez lud jako osoby, najczęściej wspomina się o duchach wodnych, które wciągają ludzi do wody, o tak zwanych topichach. W jeziorze Marksewo (pow. Szczyciński), są dwa topichy w postaci chłopczyków w czapkach czerwonych. Wynurzają się oni z wody, klaszczą w dłonie trzy razy i znów znikają. Wtedy ktoś tonie. (Jerutki). W jeziorach Omulew i Święte (pod Kurkami) są również takie topichy.
Każdy, jak się zdaje, większy obszar wody, według wierzenia ludowego, ma swojego topicha. Wierzenie to bardzo jest rozpowszechnione, i ludzie, mieszkający w bezpośrednim sąsiedztwie jeziór lub rzek, są najmocniej przekonani o istnieniu tam istot owych. Miejsca najbardziej niebezpieczne i głębokie, gdzie zwykle fale wodne szumią najwścieklej, bywają siedliskami topichów. Niksy w klechdach niemieckich różnią się istotnie od opichów, które według ludowego wierzenia Mazurów, żyją w wo-