Strona:PL Tripplin - Podróż po księżycu, odbyta przez Serafina Bolińskiego.pdf/184

Ta strona została przepisana.

całego nadzieja wynalezienia sposobu przejażdżki na księżyc. W tym celu pojechałem na wieś, osiadłem w domku zupełnie odosobnionym, i przerzuciwszy tysiące nawijających mi się pomysłów, wybrałem sobie następującą drogę dla dostania się in excelsis.
Poprzyczepiałem do siebie ogromną ilość okrągłych szewckich baniek, napełnionych rosą, a promienie słoneczne działając na nie w sposób, w jaki sobie radzą gdy tworzą olbrzymie chmury, zalegające często całe sklepienie niebios, podniosły mnie tak raptownie w górę, że po krótkim przeciągu czasu poczułem, iż muszę się znajdować powyżéj średniej strefy. Lecz ponieważ szybkość przyciągającéj siły, która mnie pędziła do góry, zamiast mnie przybliżać do księżyca, zdawała mi się owszem przeciwnie oddalać mnie od niego, stłukłem więc kilka baniek, następnie jeszcze kilka, aż nakoniec poczułem, że wyswobodziwszy się z pod wpływu przyciągającego siły promieni słonecznych, zacząłem upadać ku ziemi. Według mego obliczenia powinna była być w téj chwili północ. Tymczasem słońce świeciło z najwyższego punktu, i wnosząc z silnie mnie palących jego promieni, musiało to być południe.
Możecie sobie wystawić moje zadziwienie, a doszło ono do tego stopnia, żem sobie pozwolił wy-