Strona:PL Tripplin - Podróż po księżycu, odbyta przez Serafina Bolińskiego.pdf/211

Ta strona została przepisana.

Jeszcze przed odjazdem Szatan wręczył gospodarzowi jakiś papier, za który ten mu niezmiernie grzecznie dziękował.
— Cóż to za papier? zapytałem, czy oni tu na księżycu znają weksle?
— Nie, odpowiedział mi, są to wiersze, które tu zastępują pieniądze. Jaka zaś niesłychana panuje tu taniość możesz się z tego przekonać, że za wysoko płaciłem sześciowiersz. O tém co posiadam, to jest o czterech sonetach, dwóch epigrammatach, dwóch odach i jednéj eglodze, moglibyśmy objechać pół księżyca.
— O mój Boże! rzekłem, żeby téż to na ziemi miały kurs podobne pieniądze! Wieluż znam poetów, którzy umierają z głodu, a którzyby mogli wybornie żyć, gdyby właściciele gastronomicznych zakładów chcieli przyjmować taką monetę. Powiedzże mi pan, czy te wiersze służą raz na zawsze, czy idzie tylko o to, aby je przepisać?
— Nie, autor napisawszy wiersze, idzie z niemi do mennicy, gdzie zasiadają tak zwani: „przysięgli poeci państwa.“ Ci krytykują poemat i naznaczają mu pewną wartość. A wielka sumienność i znajomość rzeczy przewodniczą im przy téj ocenie. Nie myśl, aby sonet zawsze się równał sonetowi, bynajmniéj, zależy to od wewnętrznéj jego wartości.