dzinę Trewor, był prawie urzędowym narzeczonym Maryi, ale Marya była jeszcze zbyt młodą! Za rok, mówiono mu... Frank pytał sam siebie, jak zdoła czekać trzysta sześćdziesiąt pięć dni i nie umrzeć siedmset trzydzieści razy. — Jeden z przyjaciół jego, bo kiedy człowiek ma kark skręcić, zawsze mu przyjaciel w tém pomaga, doradził mu, aby najął pocztę i wyjechał do Szwajcaryi. Frank zwiedził Szwajcaryę. Bawił tam rok cały, najął znowu pocztę w Genewie i tak wyrachował, że trzechsetnego sześćdziesiąt piątego dnia stanął w Londynie.
Nie można być akuratniejszym, a traf winien mu był jednę z swych przyjemnych niespodzianek, które zachowuje niekiedy dla podróżujących kochanków.
W chwili gdy stanął w domu, gospodyni podała mu list przed tygodniem już datowany, w którym go lord Trewor zapraszał do siebie na wieczór.
Frank zaledwie miał czas przebrać się, bo tego właśnie wieczoru był bal w Trewor-house.