gdzieś już widział tę twarz, ale przelotna myśl ta krótko trwała, bo nadzwyczajna piękność Rio-Santa namiętną Franka przejęła zazdrością. Nienawiść jego powiększyła się całém przerażeniem, które zapełniało jego duszę; w chwilach bowiem miłosnéj troski, gdy udręczenie paraliżuje wszelką rozwagę, piękność występuje jako jedyny i niepokonany oręż: Frank uczuł się zwyciężonym, zgruchotanym pięknością swego współzawodnika.
Ciągle wpatrywał się w niego i zastawiał mu drogę. Rio-Santo naprzód zwolnił kroku, potem stanął i spojrzeniem szukał lady Campbell i jéj siostrzenicy, Franka nawet nie postrzegł.
— Tam markizie, tam! zawołał gotowy na usługi vice-hrabia Lantures-Luces, wskazując miejsce w którém siedziała lady Campbell; te damy skarżą się na twoje opóźnienie... I cóż! kochany Percewal, bądźże tak łaskaw i ustąp nam z drogi, markizowi i mnie.
Frank nie ruszył się, w oczach jego, ciągle w markizie utkwionych, był wyraz wyzywającej pogardy.
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/131
Ta strona została przepisana.