— Znajdziesz go takim, jakim miéć chcesz, młody mój dżentlemenie! szepnął mu głos szyderczy tuż nad uchem.
— Frank żywo się obrócił. Stał przy nim jakiś wysoki człowiek, nieznajomy, który starannie ocierał szkło swojéj długiéj lorynetki.
— Cóś pan powiedział? spytał dumny młodzieniec.
— Ja nic nie powiedziałem, odrzekł flegmatycznie wysoki jegomość, którym był doktor Müller.
— Pan cóś do mnie mówiłeś, mój panie.
— Ja ani słowa nie mówiła, dertejfel! Odpowiedział Niemiec, tyłem się obracając.
Frank mniemał, że się omylił; dzwoniło mu w uszach, a trawiony gorączką słyszał może słowa, których nikt nie wyrzekł. Zresztą miał o czém inném do myślenia.
Rio-Santo tymczasem przystąpił do lady Campbell i jéj siostrzenicy. Miejsce, w którém siedziały wnet zostało środkowym punktem balu. Wszyscy zwrócili tam spojrzenia, a dwór lady Campbell w mgnieniu oka podwoił się. Być może, iż ta dowcipna kobiéta oddawna już przeświadczyła się, że taki jest nieunikniony rezultat obecności Rio-Santa, rezultat mocno pod-
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/134
Ta strona została przepisana.