Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/164

Ta strona została przepisana.

głupstwa, jakiemiby się rozsądni ludzie wstydzili zajmować.
Cokolwiek bądź, nazajutrz po balu w Trewor-house, ci ludzie odwiedzili znowu biura domu handlowego Edward i spółka. Około godziny 11 rano widziano ich jak przybywali po kilku i wchodzili do drzwi czworobocznego domu przy małéj uliczce.
Lokaj w ognistej liberyi poznawał ich, witał i wpuszczał. Było ich trzydziestu sześciu. Gdy wszedł ostatni, lokaj zamknął drzwi na dwa spusty i odszedł.
Nasi przybylcy byli prawie wszyscy silne chłopy, pełni determinacyi. Jedni nosili na swych twarzach ślady rozwiązłości; drudzy szlachetne ślady ran, skutki odbytych świeżo potyczek; innym nakoniec z pośród gęstego lasu faworytów wyzierało czyste i pełne oblicze. Ci zapewne niedawno dopiéro zaczęli deptać po błocie Londynu, ale nikt bezwątpienia nie radby spotkał się z nimi w nocy, na otwartém polu i pustej drodze.
Kilku młodzieńców wyszłych zaledwie z dzieciństwa należało do tego zgromadzenia.
Większą ich część już widzieliśmy, a czytelnik poznał zapewne w tém szanowném towarzy-