czy łatwo znajdzie się taki zuch, który naprzód zdoła powiedzieć gdzie Jego Wielmożność będzie a gdzie nie...
— Czy ty go znasz Bob? przerwał Tom Turnbull z ciekawością.
— Ja!... moi kochani, życie okropnie drogie, a ja troszczę się tylko o moje małe interesa... Ale pan Smith przewrócił Snuuiego jak należy... I sam szatan temu niezaprzeczy.
— Biédny Saunie! odezwało się znowu kilka głosów.
A mały Ślimak płaczliwie powtórzył.
— On szczekał tak dobrze!
Bob wyszedł ze swego kąta, zbliżył się do trupa i pomacał go jak znawca.
— Był to dzielny chłopak, rzekł nakoniec. No, będzie z niego nie zły objekt, tam na dole w rezurrekcyi można za niego dostać jaką gwineę... Kto mi pomoże zanieść go?
— Niech się nikt nie rusza! zawołał Turnbull. To ciało do mnie należy.
— A to dla czego Tomciu?
— Bo, odpowiedział Turnbull ociérając łzę, Saunie był moim przyjacielem... Słuszna więc, żebym przynajmniéj korzystał z jego biédnego ciała!
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/180
Ta strona została przepisana.