Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/197

Ta strona została przepisana.

Ta odpowiedź jest dostatecznym dla nas kluczem myśli Stefana. Myślał on o Klarze i godnym nienawiści nieznajomym z Temple-Church, tak pięknym, tak bogatym i tak pogardliwym!...
— Czy nie pójdziesz na bal? spytała znowu staruszka.
— I po cóż! zawołał Stefan, cóż pocznę między tą dumną szlachtą, która urągać się ze mnie będzie i nie spojrzy na mnie!... Nienawidzę szlachty moja droga matko!
I dodał sam w sobie;
— Pewny jestem, że ten próżny marnotrawnik biletów bankowych, jest przynajmniéj hrabią!
— Ah! Stefanie, rzekła mistress Mac-Nab topem wymówki, zapominasz, że biédny twój ojciec posiadał szacunek téj wyższéj klassy hrabstwa naszego... szacunek i przyjaźń, powtórzyła z niejaką dumą. Nasza rodzina nie jest szlachetną, ale warta więcéj jak londyńskie mieszczaństwo, bo klan Mac-Nabów...
— I cóż stąd moja matko? przerwał zniecierpliwiony Stefan.
Mistress Mac-Nab spojrzała na niego zadziwiona.