Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/204

Ta strona została przepisana.

jéj wpatrywania się. Z tego miejsca po raz piérwszy ujrzała Edwarda; tu przychodziła oczekiwać go codziennie; tu cierpiała, tu była szczęśliwą i tu nauczyła się kochać.
Tak stała zachwycona, niepostrzegając upływających godzin. Gdy Edward, wiedziony giestem Bob-Lanterna, rzucił na nią spojrzenie, serce jéj doznało zarazem słodkiego i bolesnego uczucia.
Dreszcz ją przejął, zaledwo mogła utrzymać się na nogach, potém potok gorącéj krwi przeszedł po wszystkich jéj żyłach aż do twarzy, która zarumieniła się. Jéj ręka spuściła firankę.
Długi czas pozostawała tak zawstydzona, zakłopotana i zarazem zachwycona swém szczęściem, po za lekką zasłoną muszlinową, która ją broniła od zaczynającego się oczarowania. Wielce pragnęła jeszcze raz podnieść firankę, ale martwiła się, że ją już raz podniosła, lękała i wstydziła; a przytém głos dotąd z takiém poszanowaniem czczonéj pobożności wołał na nią: Wstrzymaj się!
Biédna dziewica!
W drugie ucho szeptała jéj miłość, miłość silna, wymowna, nieodparta... a słodki i cichy głos jéj zagłuszał groźny głos sumienia.