Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/213

Ta strona została przepisana.

— Dziesięć tysięcy funtów szterlingów! westchnął Piotr Practice.
— Panowie wiecznie wzdychacie, mówił daléj Edward. To nie do zniesienia!... Czyż wam kiedy zbywa na towarach? Nie macież należytego udziału? Czy was policya niepokoi? Czyż cały modny Londyn nie nauczył się drogi do waszych magazynów? A komuż winiliście to wszystko, hę? Towary, bezpieczeństwo, odbyt, wszak ja to wszystko wam daję, i zdajecie się wahać nad uczynieniem mi zadosyć?
— Niech Bóg broni! rzekł Falkstone.
— Wiesz panie dobrze, że zawsze jestem na twoje usługi, szepnęła mistress Bertram.
— Ty Fanny, wierzę i dziękuję ci... Ale ci panowie...
— Jesteśmy gotowi, rzekł Falkstone.

— Jestem gotów, przydał Piotr Practice, dodając w duchu: ale protestuję w należytéj formie, oświadczając, że działam tanquam coactus[1], tak a nie inaczéj, z zastrzeżeniem wszelkich prawnych środków.

  1. Jak przymuszony.