— A mój dobry panie Tulipp, pan mię więc nie poznajesz?
— Jakiś żebrak!...
— Ej fe! zawołał Bob dumnie się poruszywszy.
A potém dodał sam w sobie:
— Ja tylko wieczorami żebrzę, czy rozumiesz, ćwiartko człowiecza?... Mój dobry paniczu, zaczął znowu głośno, jestem Bob-Lautern do usług twoich.
— A prawda, zawołało dwóch czy trzech groomów, Bob-Lantern małżonek mistresss Temperancyi...
— Do usług waszych dobrzy panowie.
— A czego chcesz?
— Złożyć panom moje uszanowania... i widziéć się, jeżeli to być może, z intendem milorda.
— Intendent zatrudniony.
— Taki jego obowiązek, ale to nic nie szkodzi... pan Paterson i ja jesteśmy starzy znajomi, mówię to bez dumy; i pewny jestem, że rad mię przyjmie.
— O! ho! master Bob! kiedy tak, musisz nam przyrzec twą wysoką protekcyę... Tulipp! pójdź zamelduj mastra Bob.
— Zróbcie miejsce mastrowi Bob!
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/234
Ta strona została przepisana.