że pomocnik wyjmuje z zanadrza małą flaszeczkę, któréj krzyształowy koreczek szybko odkręcił. Zbliżył ją do szarpi, ale nim je skropił, jeszcze raz spojrzał na Stefana — a spojrzał tak, że Jakóbowi serce bić przestało.
Stefan nie ruszył się. Doktor znowu giestem nakazał spełnić swoje zlecenie. Rowley wlał kroplę z flaszeczki na szarpie.
W téj chwili Stefan poruszył się.
Rowley zadrżał i zbladł. Zamiast przyłożyć szarpię do rany, upuścił ją na ziemię i nadeptał nogą.
Okropne podejrzenie, od kilku sekund wzrastające w umyśle Jakóba, nagle się w nim rozjaśniło i nabrało pewności. Wzrokiem szukał broni, a spostrzegłszy kordelas (dirk) szkocki wiszący na ścianie, porwał go, pchnął drzwi i wpadł do pokoju, w którym leżał pan jego.
— Wasza Wielmożności! Panie Stefanie! zawołał, pan nic nie widzisz co się tu dzieje!
— Milcz! rzekł Rowley, mnóstwo czyniąc ruchów i wskazując na chorego.
— Milcz ty sam, odpowiedział Jakób, nędzny morderco... ja tam byłem — i pokazał na drzwi — i widziałem wszystko.
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/264
Ta strona została przepisana.