Co to ma znaczyć? powtórzyła lady Ofelia po wyjściu garderobianéj, od pana Franka Percewal? Niezawodnie biedny młodzieniec z rozpaczy popełnił cóś okropnego.
Joanna weszła, a lady Ofelia kazała jéj tylko zesznurować swoję suknię i trochę ugładzić włosy. Nawet i to zaledwie pozwoliła dokończyć.
— już dobrze, rzekła; puść Joanno.
I szybko pobiegła do drzwi.
Stefan czekał w salonie.
— Pani, rzekł, raczy darować, że śmiałem tu przybyć. Nie miałem honoru być pani przedstawionym, ale wypełniam obowiązki przyjaźni. Przysyła mię tu pan Frank Percewal.
Hrabina ukłoniła się i wskazała mu krzesło.
— Pan Frank Percewal nie mógł sam przybyć? zapytała.
— Nie, milady, smutno odpowiedział Stefan; dla przeszkodzenia mu w tém, potrzeba było bardzo rzeczywistego niepodobieństwa...
— Cóż mu się stało panie?
— Frank raniony został w pojedynku.
— W pojedynku! powtórzyła hrabina.
— Raniony ciężko.
— I któż to ranił go?
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/281
Ta strona została przepisana.