Dziewczyna, któréj wydano ten rozkaz, nie słyszała go i nie ruszyła się.
Niech mię czarci porwą, ona niesłyszy! zamruczał kapitan; widzę, że będę musiał zawołać pani Burnett... Mistress-Burnett!
Udzielna władczyni szynkowni pod koroną weszła majestatycznie, lecz zarazem z niejaką względnością. Była bardzo czerwona, bardzo krótka, nosiła czépek, którego dno koronkowe miało pewno dwie angielskie stopy szerokości.
— Niech mię Bóg ciężko skarze, pani Burnett, mówił znowu kapitan, jeżelim nie wołał Zuzi.. ale żeby i Vanguard strzelił jéj nad uchem ze 48 funtówki, niech mię djabli porwą pani Burnett, ona stać będzie wryta jak pień.
— Zuzanno! wrzasnęła mistress Burnett głosem stentora.
Ślepemu nieznacznie zadrgały powieki. Dziewczyna nie ruszyła się.
— Patrz pani! dla Boga! rzekł kapitan, stawię szylling przeciw sześciu pensom, do wszystkich djabłów! że nieraczyłaby odpowiedzieć samemu nawet lordowi majorowi.
Gdy to mówił kapitan, mistress Burnett rzuciła się ku Zuzannie i mocno wstrząsnęła ręką.
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/30
Ta strona została przepisana.