cno dziwiła się widząc niezwykły ten pospiech w tak ważnéj rzeczy.
— Dziękuję ci Joanno! rzekła nakoniec lady Ofelia, tonem oznaczającym dosłownie: już dosyć!
Joanna wyszła rzucając na swą panią pełne zadziwienia spojrzenie.
— Powinnam!... powinnam koniecznie!... szepnęła hrabina maczając pióro w kałamarzu; nie powiedziałże mi, iż gdyby mu się nie powiodły jego zamiary?...
Zatrzymała się i położyła pióro.
— O Boże! rzekła znowu po c wili milczenia, nie wiém... nie wiém... sparła głowę na ręku i myślała nieco; potem znowu uchwyciła pióro i szybko napisała kilka wierszy.
— Zaklnę go na słowo, powiedziała, na słowo dżentlmena!... Frank jest człowiekiem prawym... Wymogę na nim przyrzeczenie... O, tak być musi! nie mogę żyć dłużéj w ten sposób, i ta nadzieja pozbawia mię zmysłów...
Złożyła list i zaadresowała: Do W. S. Franka Percewal.
Zostawiła go na toalecie i wróciła do salonu.
— Joanno oddaj natychmiat na pocztę list, który znajdziesz na mojéj toalecie, rzekła nim odeszła.
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/301
Ta strona została przepisana.