zuchwałą i ponurą miną, oraz z bardzo małego chłopaka.
Duża kobiéta ubrana była jak wszystkie roznosicielki wody, to jest, miała żeński kapelusz, męzki surdut i bóty pod spódnicą. Wszystkie części tego szczególnego munduru były najdoskonaléj poszarpane, kapelusz mianowicie nosił na sobie liczne ślady burzy, a może kułaków. Nazywała się Madge, miała przeszło lat cztérdzieści i paliła tytoń z dużéj fajki na krótkim cybuszku.
Kawalerem jéj był mały Ślimak, brat Loo Suchotnicy. Chociaż ta czwórka, ściśle rzeczy biorąc, nie wystąpiła w paradnym stroju, jednak przybybie jéj wywołało rewolucyą między osobami zarządzającemi w szynka pod fajką i garnkiem. Gospodyni, Peg-Wich, obrzydliwa stara baba, któréj podobne wyradzają się tylko na błotach Londynu, a nigdzie indziéj, zawołała swéj pomocnicy Assy i spiesznie pobiegła do miejsca, które zajęli nowo przybyli.
— Dzień dobry ci, czarownico Peg, rzekł Ślimak tonem dżentlmena; dzień dobry ruda Assy, przywitajże do djabła moję żonę Madge i moję siostrę Loo! przywitaj mego szwagra Mich. Wódki, piwa, żywo! i wszystkiego co macie w wa-
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/309
Ta strona została przepisana.