Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/31

Ta strona została przepisana.

— I cóż! niegodziwa, cóż to sobie myślisz! rzekła w gniewie.
Piękna dziewczyna cofnęła się w tył i cała zaczerwieniała. Królowa pozazdrościłaby jéj mimo chętnego giestu jakim odpowiedziała na grubijański zamach swéj pani. Było to poruszenie tak nagłéj wyniosłości, tak prawdziwéj godności, że pani szynkarka stanęła z otwartą gębą, niemogąc ani słowa przemówić.
Ślepy uśmiechnął się w téj chwili i potarł ręce, jakby mu przyszła nagle wesoła myśl do głowy.
Ale Zuzanna bardzo prędko przybrała zwykłą postawę ponuréj obojętności, zagasł blask pięknych jéj czarnych oczu. Mistress Burnett odzyskała odwagę.
— Dajże tu chléb nieszczęśliwéj! rzekła; przyjmij żebraczkę zupełnie nagą! zamiast wdzięczności, zniszczy ci zakład, zniechęci gości....
— Mistress Burnett, przerwał kapitan, do szatana! nie myślałem narobić tyle hałasu... Puść tam do licha tę biédaczkę!... a daj mi groku.
Szynkarka usłuchała, ale obrażona tonem niezwykłéj porywczości jaki z nią przybierał kapitan, chciała się za to pomścić i jak to zwykle