— Nie mów mi o ojcu! rzekła Loo, któréj czoło pokryło się chmurą; to zacny człowiek... Daj tytoniu Mich.
— Dobrze Loo, dobrze!... Niech sobie ojciec będzie czém chce... ale co do mnie, mam dla Micha doskonały urząd... Moja piękna Madge, oto wódka, wypij szklankę za zdrowie twego męża!
Madge wyjęła z ust fajkę
— Mego męża?... powtórzyła zadziwiona.
— Jak piękny głos ma ta mała Madge! zawołał Ślimak głaszcząc obrosły podbródek roznosicielki wody; — to tak jakby kto słyszał fagot Horse-guards... To ja jestem twoim mężem moja pupko... Cóż u djabła? alboż to nie prawda?
— Prawda! rzekła Madgę, biorąc znowu fajkę w zęby.
— I jakiż ty chcesz mi dać urząd mój mały Ślimaku? spytał Mich.
— Połamię ci kości szwagrze, jeżeli mię jeszcze raz nazwiesz małym Ślimakiem... czy rozumiesz?... chcę ci dać urząd... umiesz ty szczekać Mich?
— Szczekać?
— Tak jest... Ja, widzisz, umiem miauczeć... słuchaj.
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/311
Ta strona została przepisana.