pytamy, co to za jeden ten człowiek i w jaką przepaść pcha on owoce swego korsarstwa?
A któżby to miał być, czytelniku, jeżeli nie nasz przyjaciel Bob-Lantern, który ma pięć kieszeni w bluzie, cztery w spodniach, trzy w kamizelce, a nie wiemy ile w koszuli; któż, jeżeli nie poczciwy Bob, zarabiający jak może na biedne życie, i pracujący dla swéj ukochanéj Temperancyi!
Tu i owdzie widać także niektórych naszych buntowników z biur Edwarda i spółki; ale większa ich część w świątecznych strojach, w towarzystwie tłustych kochanek, niby spragnionych, przepija w sąsiednich szynkach gwinee pana Smith.
Od złodziei przejdźmy teraz do publiczności.
W największym tłumie widać długą i wychudłą głowę, która najmniéj o cztéry dobre cale wystaje nad wszystkie inne głowy; ma w sobie ona wyraz powagi i spoczywa na włosianym halstuchu wychodząc z pomiędzy dwóch barków pokrytych niebieskim frakiem.
Głowa ta należy do godnego przyjaciela naszago, kapitana Paddy O’Chrane.
Kapitan dziś odpoczywa. Wypił czarkę zimnego groku przyrządzonego jak należy ręką
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/318
Ta strona została przepisana.