ja najpiękniejsza, — na honor nie żartuję, ten łotr gotów puścić przed siebie kabryolet.
Uchylono stopni; otworzono drzwiczki i wysiadł ostrożnie pan vice-hrabia de Lantures-Luces.
— Zachwycająca, rzekł vice-hrabia wysiadając, czy raczysz mi łaskawie podać swą piękną rękę?
— Ruszajże, god by zawołał woźnica kabryoletu, którego znudziły te komplementa, bo nie mógł wysadzić swego pana.
Pan, jak się zdawało, był niecierpliwym jak jego woźnica, bo wyrwał mu z rąk bicz i zaciął konie..
Konie skoczyły naprzód, a woźnica vice-hrabiego nie mogąc ich wstrzymać, musiał ustąpić z miejsca. Dama zaczęła przeraźliwie krzyczéć.
— Co ci jest zachwycająca? Co ci jest, cara mia? zawołał Lantures-Luces. Pan jesteś grubijanin mój panie, na honor nie żartuję. Oto mój adres mości panie! (I rzucił swój bilet do kabryoletu). Nie lękaj się naukochańsza piękności... i racz łaskawie podać mi swą piękną rączkę.
Tą razą dama wysłuchała proźby małego Francuza, podała mu swą rękę ukrytą w rękawiczce, uderzyła nogą w stopień tak, że się aż
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/331
Ta strona została przepisana.