cały pojazd zatrząsł i za jednym poskokiem znalazła się na ostatnim schodzie, zostawując vicehrabiego o trzy kroki za sobą.
Cała gruppa dandych zgromadzonych pod perystytylem zaczęła klaskać w dłonie wołając:
— Brava! brava la Briotta!
— Zachwycająca! szepnął Lantures-Luces osłupiały, słowo daję zachwycająca!... Na honor nie żartuję.
Ślimak zmieniwszy taktykę, lekko pociągnął jedwabny sznurek, na którym wisiała lornetka vice-hrabiego. Lornetka do połowy wysunęła się z kieszeni.
Tym czasem wysiadł dżentlmen z kabryoletu i spokojnie płacił swemu woźnicy.
Briotta, lekka i płocha dziewica, znowu skoczyła i znalazła się w kole elegantów.
— Tam do djabła! rzekł Lantures-Luces, któremu Ślimak tak zręcznie wykradł dewizki, że tego nie postrzegł zajęty wyłącznie swą lotną divą.
Ślimak, ukrywszy swą zdobycz, chciał umknąć, ale polieyant podniesionym kijem zatamował mu drogę. Z drugiéj strony dżentlmen przybyły kabryoletem poważnie postępował ku vi-
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/332
Ta strona została przepisana.