Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/345

Ta strona została przepisana.

— Jakże ona piękna, mój Boże!... ah! jak piękna! szepnęła znowu.
Biédną Ofelię jedna tylko myśl dręczyła. Dla, niéj każda kobiéta była rywalką. Piękność téj nowo przybyłéj gorzko przeraziła jéj duszę, która uczula zarazem w sobie całą moc obudzającéj się zazdrości.
— On ją znał, pomyślała. I jakże mu pilno z nią się obaczyć!
Otworzyła się loża księżny de Longueville i Rio-Santo wszedł do niéj.
Zuzann obojętnie na niego spojrzała, bo nie na niego czekała. Na to spojrzenie Rio-Santo odpowiedział inném, przenikającém, zimném i badawczém. — Pięka dziewica, nawykła niczém się nie zadziwiać, nie mogła wytrzymać tak potężnego i szczególnego rzutu oka. Jakiś ciężar nawisł na jéj powiekach; spuściła oczy przytłoczone siłą niepokonanéj trwogi. W obec człowieka, którego nie znała i nie wiedziała nawet nazwiska, doświadczała pewnego rodzaju obawy i uszanowania.
W chwili, gdy spuściła oczy, jakaś chmura przeszła po wyniosłem czole Rio-Santa. Zdawał się on szukać w swych obfitych wspomnieniach, jakiegoś może dalekiego podobieństwa, a może...