rać, ale czuję że mi nie dobrze, a w moim wieku roztropność przedewszystkiem... Zostawię cię samą Zuzanno; pamiętaj na moje przełożenia... Bądź ślepo posłuszna każdemu człowiekowi, chociażby żebrakowi z ulicy, skoro ci powi do ucha słowa, które wiész odemnie... Nie zapominaj, że przybywasz z Francyi, i mów jak wdowa po księciu Filipie de Longueville, nieszczęśliwym moim siostrzeńcu... Co do markiza, moje dziecię, okazuj mu więcéj względów, proszę cię!... Markiz nie należy do naszych i...
— Pani, przerwała Zuzanna, czy prędko obaczę Briana de Lancester?
Stara Francuzka śmiać się zaczęła.
— Cierpliwości, moje ładniutka, cierpliwości! odpowiedziała, obaczysz go wkrótce i na długo... Do widzenia, moje dziécię... odważnie!... i przyjemnej zabawy z wielce szanownym Brianem de Lancester!
Owdowiała księżna odziała się chustką i wyszła. Zuzanna została sama.
Rio-Santo wrócił do lady Ofelii. Usiadł i tylko co miał przemówić, gdy dziwnym zapewne wypadkiem, — bo nie lada co zrażało go, — zadrzał i zdawał się szukać wyrazów.
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/348
Ta strona została przepisana.