Rio-Santo powinien był spodziewać się takiéj odpowiedzi, jednak wiele mu ona dała do myślenia.
— Zaiste, rzekł, wierzę w twą nieograniczoną dobroć. Bez obawy żądałbym od ciebie ważnej usługi; ale są bagatelki... Mniemam, widzisz pani, że za nadto spóźniłem się z oświadczeniem ci o co idzie... Księżna de Longueville, na któréj ujmującą gościnność bardzo często w Paryżu nakładałem kontrybucyą, jest tu sama z swą ciotką owdowiałą księżną de Gèvres, któréj słabe zdrowie częstokroć niweczy dobre chęci... Patrz! oto sama teraz w loży, i założyłbym się, że stara księżna koniecznie wyjść musiała... Byłbym bardzo szczęśliwy, milady, gdybyś mi raczyła przyjść w pomoc w oddaniu księżnie długu grzeczności... Będę miał zaszczyt przedstawić ją pani...
— Tu milordzie! przerwała Ofelia.
— Jeżeli na to raczysz łaskawie zezwolić milady.
— Nie, milordzie... tak być nie może... a przyzwoitość...
— Odmawiasz mi pani! rzekł Rio-Santo z wymówką.
Hrabina wstała.
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/350
Ta strona została przepisana.