dzaju wykrzykniki pełne podziwienia, oraz różne propozycye do zakładów: że nie miała jeszcze lat dwudziestu, że była włoszką, że miała więcéj włosów jak la Briotta, że jéj zapinka warta dwa tysiące funtów i t. d. i t. d.
Lantures-Luces chciałby był zapewne także zakładać się, a nadewszystko mówić, ale stracił swoję podwójną lorynetkę. A cóż znaczył Lantures-Luces bez lorynetki, która miała kształt żelazka do papilotów?
— Znam włosy Briotty! powiedział tylko dyskretnie; na honor nie żartuję... są to piękne włosy!... Nie widzę téj lady; inaczéj założyłbym się o wszystko cobyście chcieli. Ale ufam kochanemu Brian...
Brianie kochany! objaw mi twe zdanie o włosach téj pięknéj nieznajomej... Obaczmy!
Brian de Lancester był w cieniu, w głębi loży, gdzie z zachwyceniem poziewał.
— Czy który z was postrzegł milorda mego brata? spytał zamiast odpowiedzieć na zapytanie Lantur’a-Luces.
— Nie mam mojéj lornetki, mój kochany, powtórzył tenże.
Inni odpowiedzieli zaprzeczająco, a jeden nawet dodał:
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/353
Ta strona została przepisana.