wością; ale zbyt nierozsądnym byłby każdy, ktoby chciał prędkie, niespodziane, kapryśne uczucia, z których składa się kobiéta, albo raczéj sumienie kobiéty, jéj serce i rozum, czynić zawisłemi od logicznych alba raczéj uzasadnionych przyczyn. Hrabina od piérwszego wejrzenia uczuła w sobie jakiś nieprzezwyciężony pociąg ku Zuzannie, a już obie sympatyzowały, nim jeszcze zamieniły wzajem inne słowa niż te, których wymagają urzędowe, oklepane zwyczaje prezentacyi.
Następnie gdy zaczęły z sobą mówić, obie jednocześnie pomyślały że się będą kochać.
Rozmawiały więc nie troszcząc się bynajmniéj uwagą, jaką cała sala zwracała na nowo przybyłą, ani niepokojąc rozmaitémi wykrzynikami pochodzącémi z piekielnéj loży,[1] jak ją nazywał nie żartując Lantures-Luces; wtém Brian de Lancester wychylił się z téj loży i spojrzał na Zuzannę. Dostrzegła to młoda dziewica i zaczęte słowa wnet zastygły na jej ustach. Ciała jéj istota na chwilę osłupiała. Wzrok
- ↑ Nazwa loży w teatrze Opery w Paryżu, gdzie, jak mówią, zgromadzają się wszystkie lwy z bulwarku Gand. (Nota orygiaału angielskiego).