W kącie, tańczyła, wyśpiewując monotonną i głuchą zwrotkę, Loo osłupiała z opilstwa. Nikt na nią nie zważał. Biédna dziewczyna wyczerpana zupełnie tak nierozsądném wysileniem, sapała, a pot lał się z niéj wielkiemi kroplami. — Jéj piersiowa deska wzdymała się i opadała. Dwie szkarłatne plamy błyszczały na jéj zsiniałych jagodach.
Kiedy niekiedy zbliżała się do stołu i żądała napoju.
Ślimak napełniał jéj szklankę rumem. Wypijała i znowu tańczyła kręcąc się w ciasném i różnémi gratami zawaloném miejscu.
W drugim kącie Bob-Lantern siedział za stołem, przed małym kawałkiem sera i kończył bardzo sutą ucztę popijając piwem.
Wejście znakomitéj, kapitana Paddy O’Chrane osoby, konieczne sprawić musiało wrażenie.
— Dobry wieczór Peg, brzydka czarownico, rzekł kapitan, dobry wieczór stara przyjaciółko... Daj mi szklankę rumu Assy; moja kochana jesteś brudniejsza jak dwa tygodnie używana ścierka!
Postąpił kilka kroków naprzód i wkrótce znalazł się między Ślimakiem i Bobem. I znowu nie wiedział co począć...
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/360
Ta strona została przepisana.