Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/362

Ta strona została przepisana.

prawiam!... Dajże pokój kapitanie! niech ci się odechce!
— Nie pożałujesz tego mój synu.
— Powiadam ci jeszcze raz kapitanie, zawołał dzieciak, który także więcéj już miał w głowie wódki niż mógł znieść biédny mózg jego, że dziś chcę się bawić.
— Cóż u licha! ty złodziejskie plemię! będziesz się bawił mój synu... późniéj, późniéj!
— Ale chyba nie wiesz kapitanie, że w spirit-shop na How-Street mieliśmy regular-row[1].
— Co mi tam do tego, ty młodszy synu szatana.
— Ah! co ci do tego?... Będziemy mieli fun i nie odejdę stąd, choćby szło o brodę mojej ładnéj Madge.
— Ależ, niegodziwy wyrzutku, wrzasnął kapitan rozgniewany, ależ kochane moje dziécię...

— Słuchaj kapitanie! przerwał Ślimak, namyśliwszy się, Mich to dobry chłopak, chociaż za nadto często bije biédnę Loo... pójdę z tobą, nie Mich otrzyma miejsce po Saunie szczekaczu?

  1. Spirit-shop sklep z wódką, regular-row bitwa na pięści.