dżentlmenowi, który przybywał złożyć swoje uszanowanie.
Znani nam dżentlmenowie odwiedzali z kolei także i hrabinę de Derby i księżnę de Longueville. Zuzanna tak się umiała znaleźć z każdym, jakby wiek dziecinny przypędziła na owych modnych pcensyach, w których córki lordów uczą się dobrego znalezienia się.
W środku aktu Brian de Lancester wyszedł z łozy lady Campbell. Serce Zuzanny mocno biło. Czekała rachując każdy krok, który mógł zrobić na korytarzu okalającym loże. Czuła że przyjdzie.
Oczekiwanie trwało minutę. W końcu tego czasu lekki szelest dał się szłyszéć u drzwi loży. Otoż i on! szepnął tajemniczy głos do ucha Zuzanny: bądź szczęśliwa, ale i roztropna!...
Drzwi otworzyły się i wszedł Brian de Lancester.
Z uszanowaniem przywitał lady Ofelię i prosił, aby go przedstawiła księżnie de Longueville.
Gdy rozmawiał z hrabiną, Zuzanna chciwie mu się przypatrywała, nie potajemnie i ukradkiem, jak to zwykle czynią młode dziewice, ale z podniesioną głową i nieukrywając bynajmniéj téj pociągającéj siły, która ją ku niemu porywała.
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/371
Ta strona została przepisana.