Brian może to postrzegł, ale udał, że nic nie widzi.
— Nie byłeś pan wczoraj na balu w Trewor-house? spytała hrabina.
— Nie pani, odpowiedział Brian; mimo całego pociągu jaki ma bal dany nie we właściwéj porze, cały wieczór musiałem poświęcić zatrudnieniom moim i ciągle sprzedawałem zapałki chemiczne u drzwi milorda brata mego.
Powiedział to naturalnym tonem i zupełnie seryo.
Hrabina nie mogła powstrzymać na sobie uśmiechu.
— Biédny hrabia, rzekła, pan nie masz nad nim litości!... Ale sądzę że przecież nie całą noc sprzedawałeś pan zapałki?
— Nie pani, tylko do godziny jedenastéj... Potém przytrafił się mały przypadek, który będę miał przyjemność opowiedzieć pani hrabinie... Siedziałem sobie spokojnie u drzwi pałacu, krzycząc na całe gardło: zapałki! zapałki! gdy wtém intendent mego brata, — który się nazywa Paterson — zawołał na mnie z ganku, abym poszedł precz... Naturalnie zapytałem go, czy nie chce kupić paczki zapałek za dwa pensy... Za całą
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/372
Ta strona została przepisana.