dla niego niepodobieństwem. — Cel jego czynił go wolnym od tych udręczeń, nie dla tego, izby miał ćmić oko jego sumienia, lecz że mu nasuwał wymówkę za każdą niewierność, że każdą ofiarę, jeżeli do pewnéj należała kategoryi, przedstawiał mu ją jako łup zaszczytny, jako trofea, jako zdobytą cząstkę wielkiego dzieła do którego dążył.
Nie sama więc tylko miłość pociągała go do miss Trewor. Miłość miała swą chwilę, swój dzień; uwielbiał on Maryę jednego wieczoru na balu, byłby ją może posiadał i zwyciężył jak tyle innych kobiét, gdyby myśl poważniejsza, wyższa, nie była stanęła na przeszkodzie jego fantazyi.
Chciał, aby miss Trewor została jego żoną, i szanował ją.
I jeżeli umiał tak dalece poskramiać swą żądzę, zwykle w nim nieograniczoną, sądźmyż zatém, czy mogło wstrzymać go wahanie się młodéj dziewicy!
Może miał nadzieję pokonać to wahanie się, bo niepodobna przypuścić, aby nie wiedział jak przemożny wpływ wywierał na kobiéty; — a może nie zadawałby sobie nawet tyle trudu.
Widział cel: więc dążył do niego.
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/412
Ta strona została przepisana.