Ten właśnie miał myśli swobodne i spokojne sumienie. Popołudniowych chwil użył jak należy dla dobra swego pana. Nie stracił czasu, pod zmyślonym pretekstem był u mistress Mac-Nab, i widział Annę Mac-Farlane.
Piękność jéj oczarowała go.
Było o co postarać się dla milorda. Bob nie skłamał. To słodkie, to zachwycające, czyste i anielskie dziécię mogłoby uprzyjemniać chwile samego nawet szatana, przypuściwszy że szatan lubi także nudzić się jak prosty par połączonego królestwa Wielkiéj Brytanii.
Paterson więc pospieszył do milorda i stanął przed nim z uśmiechem na ustach.
Hrabia stał jeszcze, usta miał otwarte; oko błędne, bladość wróciła na twarz jego. Dozwolił Patersonowi przystąpić do siebie.
Intendent skłonił się z wielkiém uszanowaniem i na nieszczęście nie spojrzał na oblicze swego pana, w którém byłby wyczytał całe niebezpieczeństwo grożącéj mu burzy.
— Milordzie, zaczął, mocno się cieszę...
Nieszczęśliwy niedokończył. Boks, boks Iordowski! tak ugodził go w sam żołądek, że upadając intendent potoczył się aż w drugi koniec pokoju.
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/422
Ta strona została przepisana.