Hrabia z powodzeniem praktykował niegdyś szlachetną sztukę boksowania, i jeszcze jéj nie zapomniał.
Gilbert Paterson podniósł się stękając.
— Precz stąd! wrzasnął hrabia, ty to nędzniku wszystkiemu winien jesteś!... Kto ci pozwolił, zbrodniarzu, bić kijem hrabiowskiego brata?.... On mści się!... mści się na mnie!
Hrabia znowu rzucił się na krzesło.
— Ależ milordzie... chciał z pokorą przemówić Paterson.
— Milcz, na imię bozkie, nędzny służalcze! zawołał lord White-Manor; ruszaj precz!... Natychmiast! Nie chcę abyś nocował w moim do? mu... Jutro wyprowadzisz się, pozwalam zabrać wszystko coś mi skradł... Do wieczoru możesz tu pozostać... ale spać nie będziesz pod moim dachem.
Hrabia wsparł na ręku ociężałą swą głowę.
— Tobie winien będę, jeżeli on mnie zabije, mruknął ponuro, bo na tém się zapewne skończy!... Pójdź precz! Gilbert Paterson nie śmiał przeciwić się tak stanowczemu rozkazowi. Zaledwie miał czas okryć się płaszczem i śpiesznie wyszedł z pałacu.
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/423
Ta strona została przepisana.