Mgliste i wilgotne było powietrze. Paterson na los szczęścia błąkał się po ulicach, przytłoczony świéżem wspomnieniem wygnania, nie mógł zwracać uwagi na co innego.
— Wypędzony! mruczał sobie; wypędzony w chwili, w któréj dla niego pracowałem... Ah! milordzie, milordzie!... zapłacisz ty mi za to takim lub owym sposobem! Wypędzony!... Ale czyż on mniema, że rządca domu może go opuścić tylko z kilku nędznémi tysiącami funtów szterlingów w kieszeni?...
Jeszcze mi pięciu lat brakowało do zgromadzenia uczciwego majątku... Pięciu lat, liczyłem na nic. — Pięć lat kradniesz mi milordzie hrabio! pięć lat wartujących przynajmniéj dziesięć tysięcy funtów szterlingów!... Na moje sumienie, nie mogę ci tego darować!...
Przebiegł, sam nie wiedząc kiedy, znaczną część West-End, a teraz wywijając rękami i rozmawiając sam z sobą szedł po szerokim chodniku na High-Holborn.
— Wypędzony! powtarzał, no uspokójmy się, szatan musi mi dostarczyć sposobu odzyskania na nowo mego miejsca!... już się to trudniejsze dni przebywało... muszę koniecznie cóś wymyślić!
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/424
Ta strona została przepisana.