marzenie tłumiło jéj oddech. Chciała mówić, ale zmora zamykała jéj usta.
— Klaro! Klaro! rzekła Anna.
Ten głos przyjacielski przerwał nieco jéj odurzenie.
— Stefanie!... O Stefanie! szepnęła Klara, ratuj mię!
Anna ukryła twarz swoję w obie dłonie, a łzy rzęsiste spłynęły po jéj paluszkach.
— I ona także! rzekła.
Potém, pocałowaniem obudziła swą siostrę.
Klara przestraszona usiadła na łóżku, ale wnet uwiesiła się na szyi Anny, która usiłowała uśmiechnąć się.
— To ty! rzekła; o dziękuję ci!... Śniło mi się... O! jakże ciebie kocham Anno, i jak twój widok jest słodkiém przebudzeniem!... Sen straszny, moja siostro...
Przerwała sobie, i dodała wzdychając:
— Straszny i zarazem słodki... On był tam, rzucił się w moje objęcia... Nie mogłam mu się opierać... Porywał mię z sobą...
— Kto? spytała Anna, a delikatne jéj powieki skupiły się; Stefan?
Klara poruszyła głową.
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/429
Ta strona została przepisana.