Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/439

Ta strona została przepisana.

— A co! wszak mówiłem wam, że to oni! zawołał Ślimak, oto są! otóż zacznie się bal... vivat bal!
To mówiąc wstał. Bob nalał trzecia szklankę Michowi, który ze strachu połknął ją co do kropli.
Bob spojrzał mu w oczy. Nieczuła twarz Micha nieznacznie ożywiać się zaczęła. Mrugał powiekami, wzdęły mu się żyły na czole.
Widząc to Bob porwał do połowy pełną jeszcze wazę i rozbił ją o podłogę.
— Dosyć tego! mruknął, a Turnbull ani kropli niepowinien skosztować!
Ślimak tymczasem pobiegł ku nowo przybyłym. Byli to: Tom Turnbull, gruby Charlie, Mitchell i kilku innych nocnych maitków poczciwego kapitana Paddy. Wszyscy byli pijani, ale Turnbull więcéj jak drudzy.
Weszli śpiewając i przywitali Peg-Witch mnóstwem złorzeczeń. Zrobiono im miejsce koło jednego stołu.
— Jestem tu, rzekł im Ślimak, z moją żoną Madge, wesoli moi towarzysze; ale nie mogę wam nic fundować, bo Mich jest moim szwagrem i pije ze mną... Czy prędko rozpoczniemy taniec?