kiedy właśnie przybył tam cały ekwipaż łodzi admiralskiéj.
— Zimna woda, rzekł kapitan stanąwszy pa schodach, zimna, albo niech mię djabli porwą!
Nie zgubił: ani laski, ani kapelusza.
Ślimak skurczył się, jak zmokły pudel, zamiauczał i wsunął się pod płaszcz Sauniego, który zaszczekał.
Inni wzięli paczki na barki i ruszyli ciemnemi uliczkami, unikając tą razą przejścia koło komory.
Poczciwy kapitan Paddy O’Chrane, poszedł spokojnie do domu przebrać się w inny frak niebieski i żółte spodnie; poczém udał się do szynkowni pod koroną.
W chwili kiedy wchodził do głównego salonu, znowu gwałtowna scena miała miejsce między mistress Burnett a służącą Zuzanną, która za głośne i złośliwe demonstracje swéj pani odpłacała spokojnością, podobną do pogardy i odrętwiałości. Mistress Burnett nie słynęła nigdy z cierpliwości, w uniesieniu podniosła rękę i grubijunsko spuściła ją na blady policzek Zuzanny.
— Do djabła! pomyślał Paddy, będę zapewne musiał czekać na grok!
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/44
Ta strona została przepisana.