ła od lat dziesięciu, a który, jak mówią, sprawuje teraz interesa bogatego hrabi de White-Manor... A jednak, o Chryste! to jest ostatni mój kochanek.
— Peggy, kochana przyjaciółko! Peggy!
— Niech mię djabli porwą jeśli nie otworzę, rzekła szynkarka kładąc koniec swéj niepewności; w każdym razie Gilbert Paterson był to szelma, ma więc prawo wejść tu.
Otworzyła drzwi i wszedł intendent hrabiego... Odziany był szerokim płaszczem, kapelusz spadał mu na oczy.
— Dobry wieczór Peg, rzekł natychmiast głos zmieniając, dobry wieczór.
— O święty Boże! jakżeś utył Gilbercie, jakżeś się zestarzał, posiwiał, mój kochany?
— Dobrze Peg!... Biją się u ciebie tego wieczoru?... Dobrze, poczekam aż się skończy bitwa.
— Cóż rozkażesz?
— Potrzebuję łotra bez bojaźni i wewnętrzności, moja Peg!
— Dla Boga! Gilbercie, masz tu w czém wybrać...
Pomóż mi, proszę cię, zamknąć drzwi.
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/443
Ta strona została przepisana.