Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/46

Ta strona została przepisana.

Tyrrell rzucił pieniądz na stół, zapomniał zażądać reszty i wyniósł się macając po sprzętach i ścianach.
— No! powiedział Paddy, udało się mojéj zacnéj przyjaciółce!... Co do Zuzi, dzięki temu djabłu Tyrrellowi, będzie miała gdzie przespać się dzisiaj... Chyba, że gdzie kark skręci.
Tyrrel wyszedłszy na ganek, usłyszał lekkie stąpanie w kierunku Thaines-Strect. Natychmiast ruszył dalej.
Krok Zuzanny był pewny i obijał się o ziemię w regularnych tętnach. Nie śpieszyła się wcale. Przy wątpliwém świetle rewerberów, piękność jéj kształtów dochodziła prawie fantastycznéj doskonałości. Tyrrel bez wahania szedł za nią, jakby tajemniczy instykt rozjaśniał głęboką noc otaczającą go. Już nie macał.
Wyszedłszy z Lower-Thames-Street, Zuzanna udała się tą samą co i majtkowie drogą na wązką uliczkę, wiodącą do rzeki.
Tyrrel pobiegł i dogonił ją.
— Dokąd idziesz, moje dziécię? zapytał troskliwie.
— Do Tamizy! odpowiedziała Zuzanna nie zatrzymując się, ani też bardziej pospieszając.