— A więc dobrze zapłacą, panie Bishop? przerwał Bob, którego oczy zaiskrzyły się; a wiele téż naprzykład dadzą?
— Idzie o wykradzenie młodéj dziewicy... Na honor to djabelska sprawa!... wykraść młodą dziewicę, żyjącą, dla doświadczeń doktora... Ale nie potrzebujesz wiedzieć jego nazwiska.
— A wieleż zapłacą? powtórzył Bob.
— Młodą dziewicę najmniéj siedmnasto, najwięcéj dwudziesto-letnią... dobrze zbudowaną, pięknego kształtu, nie ułomną, jak to mówią... słowem piękną dziewicę, niech mię Bóg potępi!
— Zrobię to, rzekł Bob, lecz wieleż zapłacą?
— Ja wiem dobrze, że ty to zrobisz, szelmo bez wnętrzności... Ja, ja nie mógłem... Handlować trupami, to fraszka; ale sprowadzić biédną dziewczynę, ładną, żywą, do tego sępa doktora Moore...
— Ah! to więc do doktora Moore! powiedział Bob; a ileż zapłaci?
— Sto funtów... to djabelnie, na honor.
— Zgoda, panie Bishop; — oto moja ręka!
Burker cofnął się w tył ze zgrozą.
— Nie dawaj mi pan ręki, jeżeli nie chcesz, powiedział Bob; ale życie okropnie drogie. Ka-
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/464
Ta strona została przepisana.