z Francyi, jakkolwiek usilnie pragniemy uczynić pani przyjemność.”
Żadnego podpisu.
Lady Joanna B*** mocno zadzwoniła.
— Betty, rzekła do pokojowéj; idź zobacz co tam stoi przed bramą... Prędzej!
— Co tam stoi, milady?...
— Idźże, mówię! Betty wyszła i w kilka sekund przybiegła zdyszała.
— Milady, odpowiedziała, nie ma nikogo.
— Nikogo, Betty!... Czy jesteś tego pewną?
— Niezawodnie milady... Nikogo prócz fiakra, którego woźnica mocno mi się przypatrywał!...
— Fiakr! po wtórzyła lady B*** stłumionym głosem; wyjdź Betty!
Lady Joanna B*** niespokojnie zaczęła przechadzać się po pokoju.
Co czynić? mówiła wahając się, jakże powierzać się ludziom tego rodzaju?... Któż wie czy pieniądze księcia nie doznają tego samego losu co i pierścień?... Ale list Jego Królewskiéj Wysokości jest stanowczy: wymaga on odemnie tego kroku: a więc słusznie mogę pokładać zaufanie... a jeżeli się spóźnię, wszystko może być stracone!
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/475
Ta strona została przepisana.